Wiosna, ach to ty...
Robi się coraz cieplej i zrzucamy z siebie kolejne warstwy odzieży, a w perspektywie już nam majaczą wakacje i nieszczęsne bikini… Rodzi nam się w głowie podsycane przez media oraz sklepy odzieżowe marzenie o idealnej figurze i zrzuceniu zimowej nadwagi. Tylko jak to zrobić? Ile źródeł i ilu speców, tyle diet, zaleceń i dobrych rad. Mi udało się w 7 miesięcy od urodzenia dziecka najpierw wrócić do wagi sprzed porodu, a później zrzucić jeszcze 7 kilo i obecnie ważę tyle, co w wieku lat siedemnastu a proces ciągle trwa… Opiszę więc mój sposób walki z kilogramami - bez wielkich teorii i przekonywania, że znam jakąś dietę-cud i sposób na całe zło:) Mi się udało, to może komuś z was też się uda w ten sposób. Oto kilka zasad, których się trzymam:
JEDZENIE
Nie jestem na diecie, zmieniłam na stałe sposób odżywiania się. I wydaje mi się, że to jest najważniejszy punkt programu - zmienić trwale swoje nawyki żywieniowe; odchudzanie się przez miesiąc czy dwa, nigdy na mnie nie działało. W moim przypadku sprawdza się dieta rozłączna - nie jem razem węglowodanów i białek. Czyli odpada chleb z serem czy wędliną, kotlet z ziemniakami, spaghetti bolognese, burger z wołowiną, czekolada, ciasto, pizza… Ja dodatkowo zrezygnowałam zupełnie z chleba, gdyż dawno już zauważyłam, że najbardziej po nim tyję. Jak więc wygląda przykładowe menu?
JEDZENIE
Nie jestem na diecie, zmieniłam na stałe sposób odżywiania się. I wydaje mi się, że to jest najważniejszy punkt programu - zmienić trwale swoje nawyki żywieniowe; odchudzanie się przez miesiąc czy dwa, nigdy na mnie nie działało. W moim przypadku sprawdza się dieta rozłączna - nie jem razem węglowodanów i białek. Czyli odpada chleb z serem czy wędliną, kotlet z ziemniakami, spaghetti bolognese, burger z wołowiną, czekolada, ciasto, pizza… Ja dodatkowo zrezygnowałam zupełnie z chleba, gdyż dawno już zauważyłam, że najbardziej po nim tyję. Jak więc wygląda przykładowe menu?
Śniadanie - owsianka lub kasza jaglana, musli, granola, gryka prażona, kuskus, płatki kukurydziane z dodatkiem miodu, masła lub oleju kokosowego, do tego wiórki kokosowe, orzechy, słonecznik, suszone owoce
Drugie śniadanie - podobnie jak pierwsze lub dla odmiany, białkowe - serek wiejski z oliwkami i ogórkami, kabanosy, tuńczyk lub orzechy z sałatką; może być też żółty ser, jogurt naturalny, pieczeń, domowy pasztet, jajecznica w połączeniu z dowolnymi warzywami. Albo sałatka owocowa
Obiad - chude mięso i duuuuużo warzyw:) Najczęściej ryba pieczona, kurczak albo wołowina (polecam chilli con carne z mnóstwem przypraw, również ostrych - syci a dobrze się trawi). Albo na węglowodanowo, czyli kaszotto lub risotto z ciemnym ryżem, spaghetti z pesto albo z avokado, naleśniki z mąki gryczanej z jabłkami itd.
Podwieczorek - np. tuńczyk z sałatką albo sama sałatka albo sałatka owocowa albo orzechy z serkiem i do tego np. gruszka
Kolacja - dużo sałaty i do tego obowiązkowo białko na noc, tu już nie jem nigdy węglowodanów. Najbardziej lubię sałatkę z sałaty, czarnych oliwek, sera camembert i pestek słonecznika. Sprawdza się też jajko, makrela wędzona, sardynki, kiełki, owoce morza, pieczarki smażone i szpinak smażony i ostatnio modne białko kurze wędzone albo ser feta lub tofu. Aha, ponieważ pracuję często do 22:00, kolację jem bardzo późno i często przed samym spaniem:) Ponoć to ważne, żeby przed spaniem jeść białko, żeby organizm w nocy nie podbierał sobie przy chudnięciu rezerw z mięśni. I raczej zalecenie jest, żeby węglowodany jeść rano, a po południu i wieczorem przewagę białek.
Oczywiście nie jadam rzeczy typu fast food i słodyczy, chipsów, paluszków, krakersów itd, ale przede wszystkim pieczywa, ciast i ciastek. Zostają orzeszki, sezamki, owoce no i raz-dwa w tygodniu pozwalam sobie na batonika lub lody. Bardzo ważne, choć oczywiście niestety dość kosztowne i czasochłonne, jest przerzucenie się na produkty wyższej jakości - bez konserwantów i ulepszaczy. Plusów jest bardzo dużo: oprócz szybkiej utraty wagi jest lepsze samopoczucie, brak ociężałości po jedzeniu no i dla mnie bardzo ważne: nie ma gwałtownych skoków cukru (po słodyczach następuje szybki wyrzut energii i potem równie szybki spadek sił i samopoczucia; przy tym odżywianiu się czuję się w miarę stabilnie i podobnie przez cały dzień). Ponadto zniknął cellulit (bez żadnych cudownych specyfików), mam więcej energii i siły, nie potrzebuję długo spać, poprawiła się cera.
Piję wodę samą lub z cytryną, żadnych soków owocowych ani coli. Staram się ograniczać mleko, zwłaszcza w kawie, bo od pewnego czasu źle się po nim czuję.
Ten sposób żywienia bardzo mi odpowiada, gdyż jest bardzo urozmaicony i smaczny:) Nie mam odczucia, że czegoś sobie odmawiam, wręcz przeciwnie - jem teraz więcej rzeczy i bardziej urozmaicone, niż kiedyś, gdy najczęściej był chleb z serem i kotlet z ziemniakami:) Teraz odkrywam takie dziwne rzeczy, jak pęczak, kasza jaglana, przeróżne ryby i orzechy, bataty i właściwie codziennie jem co innego. Poza tym posiłki są proste i mało przetworzone, więc też szybko się je przygotowuje. I rzadko boli mnie żołądek, dobrze się czuję przez cały dzień. Jeśli czasem zdarzy mi się zjeść obiad z cateringu - kotlet w panierce, ziemniaki z sosem i trochę pewnie w tym wszystkich vegety i innych cudów, boli mnie brzuch do końca dnia i czuję się fatalnie.
TRENINGI
Podejmuję 3 rodzaje aktywności:
-3 razy w tygodniu 20-40 min. trening typu Skalpel - z ćwiczeniami na duże grupy mięśni - nogi, pośladki, brzuch i ręce. Ja ćwiczę wieczorem przed kolacją i staram się robić wszystko, by nie odpuszczać treningu.. za często;)
-jeśli muszę iść do pracy z laptopem lub z wózkiem to idę marszem zamiast jechać, a jeśli nie muszę nic taszczyć, to biegnę. Ponieważ jestem typem zadaniowca i mam malutkie dziecko, wyjście specjalnie z domu, żeby pobiegać się u mnie nie sprawdza, więc wymyśliłam coś innego`; kiedy tylko mogę, to biegnę do pracy i wracam biegiem do domu. Polecam! Jest szybciej, nie stoi się w korkach i odpada wykręt, że nie mamy czasu;p Małe rzeczy można schować w nerce lub w plecaczku do biegania. Odpuściłam też prawie całkiem mpk - wszędzie staram się dojść pieszo. Oczywiście czasem mi się nie chce, jestem zmęczona lub chora albo mam bardzo ciężki dzień, więc bez wyrzutów sumienia sobie odpuszczam, ale nie odpuszczam na zawsze bo raz nie wyszło, tylko odpuszczam faktycznie ten jeden raz
-jestem instruktorem tańca, więc codziennie prowadzę zajęcia taneczne. Zamiast tego można pójść 2x w tygodniu na fitness albo przyjść do mnie potańczyć:)
I mam zasadę, że w weekend nie ćwiczę i nie pracuję (wiadomo, nie zawsze się da) i staram się odpocząć psychicznie i fizycznie od pracy, stresów i codzienności oraz spędzić maksymalnie czas z rodziną na wycieczce, na pizzy (tak!) czy zakupach. Mam wrażenie, że to też pomaga.
Nie jest wcale tak ciężko, jak się spodziewałam, a rezultaty napędzają do dalszej wytrwałości. Fajna sprawa i duża satysfakcja, polecam i życzę powodzenia!!!
Ania Zielińska
0 komentarze: